Friday, April 30, 2010

First flat

Mieszkanie mieliśmy już wcześniej wynajęte przez agencję, która nam załatwiała wyjazd. Chyba nikogo nie zdziwi, że to w czym mielismy zamieszkać w niczym nie przypominiało mieszkania z "przykładowych" zdjęć, które dostaliśmy z agencji. Polacy. Zatem zamieszkaliśmy u "pani baby", Polki z pochodzenia, która jest w AU od 17 roku życia, czyli już 50 lat. Typowy szeregowa zabudowa. Nie byłam w UK, ale pewnie własnie tak to tam wygląda. Wystrój się nie zmienił od czasów budowy. Fabry olejne i wszechobecne CARPETY. Zanim postawiłam torby na ziemi już wiedziałam, że chcę się stamtąd wyprowadzić.

Pani baba ma zasady. Dużo zasad. Nic dobrego dla kogoś, kto się wyprowadził z domu ładnych parę lat temu i zasady ustala sobie sam. Zasady dotyczyły wszystkiego, łącznie z tym gdzie maja w łazience stać kosmetyki. Nie muszę chyba dodawać, że moje stały dokładnie w najbardziej zakazanym przez panią babę miejscu. Szybko się okazało, że za głośno chodzimy, źle wieszamy pranie, źle segregujemy śmieci, deska do kite'a stoi nie tam gdzie powinna, a walizka to już dawno powinna być rozpakowana.

Jedna z "zasad" pani baby

Oprócz nas 3 innych Polaków. Oni jakoś się przystosowali do warunków. Ja nie. Każdy ma swój pokój. Dzielimy łazienkę i "według pani baby urządzoną" kuchnię. Dobrze, że Chudy wziął scyzoryk to będzie czym kroić chleb ;).

No coż... poszukiwanie nowego mieszkania, to też dobry sposób na zwiedzanie miasta.

No comments:

Post a Comment